wtorek, 2 listopada 2010

Recenzje Tuszowe:)

Charusheela91

Może zacznę od tego, że tusz swoją główną funkcją, czyli wydłużaniem, idealnie wpasowuje się w to na czym najbardziej powinno mi zależeć przy kupowaniu tuszu. Otóż moje rzęsy, choć czarne, podkręcone i dość grube są niestety króciutkie. Lubię mieć mocno podkreślne rzęsy, jednak większość tuszy, która oferuje coś w rodzaju "efektu sztucznych rzęs" lub "rzęs niczym z teatru" ma działanie generalnie pogrubiające. Nie znalazłam dotąd tuszu (no ok może prócz Diora, którego cene wzięli chyba z kosmosu :D), który w zadowalający sposób wydłużyłby mi moje rzęseczki. 
To była taka krótka charakterystyka tego na czym testowany był tusz. Teraz czas na samą esencję recenzji, czyli moją ocenę. 

- bardzo fajna i nietypowa szczoteczka; jest dość długa a przy tym "szczuplutka", wiem, że niektóre osoby, chojnie obdarzone przez naturę firankami mogą jej niedocenić, jednak dla osób, dla których tusz jest przeznaczony, czyli krótkorzęsistych jest wspaniała! dociera do każdego, nawet najmniejszego włoska 
- niestety oprócz świetnego kształtu ma pewien mankament, jednak jestem bardziej za tym, iż jest to wina opakowania lub konsystencji tuszu - na szczoteczkę nabiera się go po prostu za dużo, przez co przed każdą aplikacją należy porządnie zebrać jego nadmiar 
- piękny, zielony kartonik kryje w sobie niestety dość przeciętne opakowanie, na sklepowej półce pewnie nie zwróciłabym na nie uwagi 
- sama konsystencja tuszu jest dość rzadka, aczkolwiek ja taką lubię, wydaje mi się że kosmetyku w opakowaniu jest mnóstwo, czego nie mogłam np powiedzieć o max factor masterpiece, który od nowości był suchy 
- tusz nie kruszy się i nie odbija ani na dolnej ani na górnej powiece przez cały dzień, no chyba że ktoś tak jak ja ma tendencję do pocierania oczu :D 
- podczas aplikacji tuszu należy jednak uważać, gdyż rzęsy naprawdę się wydłużają i swoimi firaneczkami można sobie maźnąć tu i ówdzie :) 
- efekt utrzymuje się cały dzień, tusz nie znika w ciągu dnia, rzęsy nie są po paru godzinach oklapnięte 
- myślę, że dla osób lubiących delikatniejszy makijaż 1 warstwa jest w sam raz, ja preferuję dwie; być może po prostu nie umiem nałożyć więcej warst by jakoś to wyglądało, jednak eksperymentowałam z 3 i 4 warstwami na wieczór i nie wyszło to zbyt ciekawie 
- tusz nie robi grudek na rzęsach, chociaż gdyby się baaaardzo postarać... :D 
- testowałam tusz w różnych warunkach: mogę powiedzieć, że ani wf, ani duża wilgotność ani klimatyzowane pomieszczenie nie są mu straszne 
- dobrze współpracuje z innymi tuszami, można spokojnie łączyć 1 warstwę Grashki dla wydłużenia rzęs z np 1 warstwą 2000 calorie 
- nie mam problemów z demakijażem, tusz schodzi ładnie 


Stylizacje

Tusz wyraźnie wydłuża rzęsy, nie kruszy się, nie osypuje, jest bardzo trwały, wytrzymuje cały dzień. Dość łatwo się go zmywa. Odrobinę pogrubia rzęsy, na mój gust za mało, ale w końcu nie jest to tusz pogrubiający. Raczej nie da się go nakładać warstwowo jak np 2000calorie max factor. 
Nie wiem na ile mi wystarczy, bo mam wrażenie, że po tygodniu odrobinę wysechł. 
Szczoteczka jest malutka, czego zwykle nie lubię, ale dzięki temu dociera do każdej rzęsy. Tusz "oplata" każdą rzęsę i wyraźnie dodaje długości. Zdecydowanie go polecam, jestem miło zaskoczona!







PluszowaCysia

Hej:)
Przybywam z opinią nt tuszu:) Wiec na początku chcialam powiedzieć ze bylam sceptycznie dosyć nastawiona, nie wiem czemu, nie znana firma.. ale gdy go użyłam to moja reakcja - woow!
Swoje zadania spełnia - super wydłuża:) najbardziej widać to na dolnych rzęsach bo wszystkie tusze robily mi takie male kikuty, nigdy nie mialam takich dlugich jak po graszce!

Ładnie rozdziela, nie kruszy sie, nie zostawia grudek - więc obietnice producenta spelnia.

Co do regeneracji to jednak ciężko sie wypowiedzieć ;)

Ja jestem wymagająca co do tuszy, bo lubie mocny wyraźny efekt, taki troche sztucznych rzęs. A mimo to ten mnie zadowolił. Jakby GRASHKA wyprodukowala tusz "wszystkorobiący" to na bank bym sie skusila!

A jeśli nie to myśle, że pewnie zamowie sobie jeszcze na ten;)

A i moja siostra też go uzyla i bardzo jej sie spodobał;) i mozliwe ze kupi.


Aha a co do jakichś minusów to duzo produktu sie naklada na szczoteczke i cale wejscie do tuszu jest umorusane :P

I po calym dniu te rzęsy nie są takie usztywnione i ladne tylko troszke takie.. hm...jakbym w nich przespala noc:D


XxxSweetKingaxxX

Tusz do rzęs jest naprawdę dobry.
Szczoteczka przyjemna i prawie nie czuć, że tuszuje się rzęsy.
Co do wydłużania, to mam mieszane uczucia. Trzeba nałożyć dwie warstwy, by dobrze wydłużyć rzęsy, gdyż jedna warstwa nie zadawala.
Fajnie pogrubia i podnosi rzęsy (bez zalotki).
Gdy chciałam bardziej pogrubić rzęsy (które jednocześnie mi się wydłużały), zauważyłam, że mi je skleja, co nie było zbytnio przyjemne. Fajny by był taki efekt na imprezę, ale nie na co dzień.
Długo się trzyma, a rzęsy w dotyku są miłe.
Kiedy zmazywałam maskarę (nawet mając jedną warstwę) musiałam spędzić trochę czasu, by pozbyć się go z rzęs. I to nie było dobre, gdyż na drugi dzień okazywało się, że tusz jeszcze został na rzęsach i pod oczami miałam czarne smugi.
Po pomalowaniu, gdy rzęsy dotykały mojej skóry pod brwią, odbijał się tusz i musiałam jakoś go zmyć i poprawić w tym miejscu makijaż.
Maskara jest dobra, nawet pomimo wad. Jednakże, sama bym jej nie kupiła, gdyż mam tańszy i odrobinę lepszy, jej odpowiednik.


RihannaMagdalena

Wg mnie ten tusz jest NA PRAWDĘ boski i choć się nie spodziewałam, bo myślałam .. GRASHKA? Co to w ogóle za firma, pewnie jakaś tania i kosmetyki będą nieciekawe ... bla bla bla, a tutaj zaskoczenie, bo odkryłam SWÓJ tusz. 
Otóż, on jest wydłużający, a nie wydłużająco-pogrubiający i do tego jeszcze podkręcający .. ;/ I zauważyłam, że moje rzęsy są sklejone, gdy się je pomaluje pogrubiającym, dlatego od dziś będę kupować wydłużające :) Dlaczego? Dobra, już przechodzę do konkretów: 

1. Mam dość krótkie rzęsy i one po pomalowaniu Grashką wyglądają jakbym na prawdę miała takie rzęsy ;] Bo CUDNIE WYDŁUŻA, nie da się tego zaprzeczyć. 
2. Następny plus i dla mnie to jest wielki plus, ponieważ nie kruszy się(nigdy!), w moim przypadku :) 

TO BYŁY TAKIE NAJWIĘKSZE PLUSY, a minusy we wszystkich moich tuszach to zapach, no ale który tusz pachnie? Ja nie znam takiego, hehe :) 

Pogrubiać - pogrubia, ale tylko trochę 
Podkręcać to za bardzo nie podkręca, ale mi na tym nie zależy 
No i naturalnie wygląda i NIE SKLEJA, no chyba że się go nałoży z tonę :) 
I wg mnie lepiej nie nakładać wiele warstw, bo efekt może być nieciekawy. 



Resztę uzupełnię już wkrótce :))))))


środa, 1 września 2010

Nieesiowe Nagrody i parę słów o paskach wybielających :)))))))

Hej Kochani :) Dziś pokażę Wam, co dostał Adam w prezencie od Nieesia25. Niestety nie obyło się bez kłótni, Adam za darmo nie chciał mi tych lakierów oddać, gdyż twierdził, że odcienie bardzo pasują mu do sygnetów, które zdobią jego palce. Jednak po kilku godzinach doszliśmy do konsensusu i wreszcie mogę Wam zaprezentować te małe cudeńka:

Fiolecik to "Nuclear Energy", a zieleń zwie się "Atomic".


"Atomic" wraz ze światłem zmienia swój odcień :) Raz wydaje mi się, że jest żabio-zielony, a kiedy robiłam zdjęcia wyglądał dosyć jaśniutko :) Dwie warstwy wystarczą aby pokrycie było zadowalające, bez żadnego top coatu utrzymał mi się dwa dni (ale w stanie nienaruszonym go zmyłam aby pomalować je fioletem:))

Jeśli chodzi o fiolecik po dwóch warstwach zauważyłam małe "niedokrycia", ale kolor jest cudowny, sami zobaczcie :))) 




Jeśli chodzi o moje wybielanie, to efekty zauważyłam dopiero po 7dniach. Dobrze, że mam drugie opakowanie, bo może wreszcie doczekam się moich wymarzonych efektów :) Na pewno zrobię o tym filmik chociaż już było o tym na polskim yt duuuuużo gadaniny :) Moje zęby po 7 dniu kuracji wyglądały tak:


A tu w porównaniu z białym paskiem:


Dziękuję za uwagę!

sobota, 28 sierpnia 2010

Badgery i Smackersy :)

Hej dziewczynki! Przepraszam za nieobecność, ale ostatnio popłynęłam w kwestii nagrywania filmiku zaniedbując bloga :(
Dziś takie krótkie dopełnienie do filmiku, który niebawem pojawi się na moim kanale, mianowicie dziś znów gadka o ustach. :)
Mam dla Was do zaprezentowania dwa organiczne Balsamy BADGER:

Miętowy balsam do ust w puszce Badger Balm Highland Mint - górska mięta (16,99zł)
Ten balsam jest cudowny na wietrzne dni, super nawilża i może być używany np. pod szminkę lub błyszczyk :) Poza tym nie zawiera konserwantów, sztucznych barwników, GMO, glutenu, parabenu i jest w 100% naturalnym kosmetykiem! :)

Cytrynowo-imbirowy balsam do ust w puszce Badger Balm Ginger & Lemon - ekologiczna cytryna i ekologiczny imbir

Kolejny "borsukowy" super balsam. Mój zdecydowany faworyt, przypomina mi długie zimowe wieczory, kiedy to raczyłam się rozgrzewającą herbatą imbirową :)

Co do Lip Smackersów to znów mam kilka słodkich balsamów i błyszczyków, mianowicie:

Zestaw dwóch smakowitych błyszczyków w kulce Smackers® Rolly Duo Strawberry&Cotton Candy - truskawka i wata cukrowa (18,90zł)


Pachną i smakują chyba najlepiej ze wszystkich dotychczas znanych mi Smackersów. Niestety nawilżają dosyć słabo, nawet jak na moje niewymagające usta. Mamy w zestawie truskawkę i watę cukrową

No i dwa ostatnie cudeńka, które pod w każdym względem mnie zadowoliły(szczególnie wersja w tubce)

Aromatyczny błyszczyk w tubce Squeezy Lip Smacker® Pink Lemonade - różowa lemoniada (10,90zł)

oraz Nawilżający balsam do ust Lip Smacker® Original Pink Lemonade - różowa lemoniada (7,55zł)

Tutaj moim faworytem jest błyszczyk w tubce, gdyż pięknie pachnie, smakuje,  dobrze nawilża i długo utrzymuje się na ustach


Zatem to już wszystko, co miałam do napisania:) Krótko, ale już mam pomysł na kolejną notkę wkrótce:) Do usłyszenia i zobaczenia!!!:))))

sobota, 14 sierpnia 2010

Słodkości czyli Smackersowe Nowości 2010


Witajcie Moje Drogie! :)

Mam dziś dla Was kolejną porcję Lip Smackersów, jednak tym razem trzy nowości 2010 roku :)
Także, przygotujcie się na słodkie aczkolwiek nie-kaloryczne doznania ;))


Opowiem najpierw o dwóch balsamach do ust w słoiczkach, które znacznie różnią się od typowych Smackersów.


Pierwszy to chocolate cherry kisses lip gloss 6.7g cena. 13.90zł
Zdecydowanie mój faworyt, zapach ma świetny, smakuje tak jak pachnie (bardzo słodko), nie tuczy, ma ciekawe opakowanie (warto zaznaczyć, że każdy balsam z tej serii ma inny design), poza tym myślę, że każdy facet będzie zadowolony z urozmaicenia znajdującego się na ustach jego wybranki :) Ewidentnie nawilżają lepiej niż przeciętne Smackersy, powinny sprawdzić się nawet na tych bardziej wymagających i wysuszonych ustach. Kształt opakowania (serduszko) ułatwia otwarcie balsamu.
Minus znalazłam jeden, dosyć uciążliwy, aczkolwiek dla każdej dobrze zorganizowanej kobiety, do wyeliminowania. Czyli zmierzając do rzeczy balsam na usta aplikujemy palcem, co za tym idzie, dłonie muszą być czyste (i pachnące ;P). Takich wymagań naturalnie nie mają balsamy w sztyftach, bo nakładając je, usta nie mają kontaktu z bakteriami. Jednak uważam, że jest to kwestia naprawdę do przeżycia :)


Drugi balsam w słoiczku to Sweet Sugar Lip Gloss  6.7g cena:13.90zł, który swoim lukrowym smakiem przypomina mi tłusty czwartek i pysznie polukrowane pączuszki (Ada się rozmarzyła, więc powraca do pisania po kilku minutach). Jego właściwości są takie same, oczywiście wzór i kolor na serduszku jest zupełnie inny, co również przyciąga wzrok :)


Teraz ostatni produkt, inny od poprzednich, z jakimi miałam do czynienia, czyli 
Ekologiczny naturalnie guawowy balsam do ust Lip Smacker® 100% Natural Pink Guava - różowa guawa, cena: 10.90zł
Po pierwsze zawiera same naturalne składniki, nie zawiera parabenu i glutenu, które mogą ewentualnie uczulać, wykonano go z wosku pszczelego, oliwy z oliwek, oleju z nasion owoców, zawiera Wit.E i ekstrakt z Aloesu.
To, co mogę sama stwierdzić to jego niepowtarzalne właściwości nawilżające, największe spośród wszystkich Lip Smackersów. Posiada zapach, aczkolwiek smak nie jest słodki, powiedziałabym nawet, że specyficzny i może wszystkim nie odpowiadać (ale z drugiej strony, czy istnieje na świecie jakiś kosmetyk zadowalający wszystkich użytkowników?). Podoba mi się ta cała „otoczka ekologiczna”. Ma w sobie jakieś niezidentyfikowane przeze mnie „granulki”, oczywiście miniaturowe, jednak wyczuwalne na ustach.  Jest baaaardzo miękki, więc trzeba uważać z wysokimi temperaturami. Co ciekawe, nawet opakowanie, w którym go dostałam jest ekologiczne i nadaje się do recyklingu. Czyli generalnie produkt przemyślany przez producenta w 100%. Macie do wyboru cztery smaki i jeśli chodzi o bardzo wymagające usta to myślę, że zda egzamin :)
O by było wszystko na dzisiaj :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mój kanał yt :)

Produkty dostępne na:

czwartek, 12 sierpnia 2010

O bibułkach słów parę.......

Mam dla Was dziś recenzję pewnego miniaturowego "pomocnika". 
Na początku zapraszam do obejrzenia filmiku na ten temat ;)






                                                             


Dzisiaj opowiem o niedawno odkrytym przeze mnie sposobie na świecenie. Mianowicie są to bibułki 
Wiem, na pewno Ameryki nie odkryłam, ale jestem przekonana, że jest wiele dziewczyn, które do tej pory nie wiedzą, jak sobie radzić ze świeceniem. Więc jeśli właśnie zmagasz się z tym problemem to serdecznie zapraszam do przeczytania kilku zdań na temat bibułek matujących.

Japońskie dwustronne bibułki matujące dla skóry tłustej i mieszanej Clean Care Line Cettua

Słowa Producenta:


Świeża cera w kilka sekund! Wygodne w użyciu bibułki Cettua Oil Control Tissue dają efekt natychmiastowego zmatowienia skóry, zwłaszcza w „strefie T” (czoło, nos i broda), zapewniając świeży wygląd w ciągu całego dnia. Bibułki przeznaczone są do skóry tłustej i mieszanej. Szybko wchłaniają nadmiar sebum, nie niszcząc przy tym makijażu. Doskonałe dna upały, oraz dla dziewczyn stosujących podkład, gdyż matowienie skóry bibułką nie ściera warstwy tego kosmetyku. 

Stosowanie: 
Przyłóż bibułkę Cettua do świecącej się strefy twarzy i lekko przyciśnij. Nie pocieraj, aby nie uszkodzić makijażu. Ciesz się świeżą, matową cerą. Na tak oczyszczoną skórę możesz nałożyć puder. 
Opakowanie zawiera: 50 bibułek matujących 
Produkt testowany dermatologicznie. Hypoalergiczny.
Wyprodukowano w Japonii.





Moja Opinia:

Rzeczywiście, bibułki ładnie ściągają cały „tłuszcz” z twarzy. U mnie tragiczna bywa strefa T, szczególnie, gdy ktoś znienacka zrobi mi zdjęcie z fleszem. Zastrzeżeń nie mam i myślę, że jeśli mi nie wierzycie to bez problemu możecie zainwestować w jedno opakowanie w celu przetestowania (koszt 1opakow.:8,45Zł). Radzę bibułkę chwile potrzymać dociśniętą szczególnie na nosie, brodzie i czole, a poczujecie jak wszystko wnika w jej wnętrze.
Jednak apeluję, abyście w upalne dni np. na zakupy lub spacer nie robiły sobie pełnego makijażu, bo wtedy zmarnujecie 10 bibułek, a efekt i tak będzie znikomy. W pełnym słońcu, przy 30C+ nawet cuda nie pomogą. Pamiętajcie, lepszy wtedy na twarzy krem z filtrem, niż maska z podkładu i pudru.:)
Patent z bibułkami polecam właśnie, gdy wychodzicie, ale nie na pełne słońce (z pomieszczenia do pomieszczenia, np. dom-restauracja, dom-praca itp.) lub kiedy macie pewność, że pogoda nie sprawi Wam po pięciu minutach basenu na twarzy.



Także to był taki krótki post o niewielkim ale jakże pomocnym wynalazku. Pozdrawiam

piątek, 6 sierpnia 2010

Recenzja Lip Smackersów z firmy BONNE BELL

Witajcie, dziś przygotowałam dla Was recenzję balsamów, błyszczyka i cieni do powiek firmy BONNE BELL. Balsamy i błyszczyki tej firmy charakteryzują się niesamowitym zapachem i SMAKIEM, cienie zaś iskrzącymi kolorami, które polubiłam od momentu kiedy AzjatyckiCukier zrobiła na swoim koncie yt pierwszy makijaż Azjatki.

Muszę się przyznać, że owszem, wiedziałam, iż istnieją balsamy o zapachu owocowym, sama nawet kilka posiadałam (i do tej pory posiadam), ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że istnieją balsamy i błyszczyki w sztyftach o zapachu i smaku Coca Coli, M&Ms’ów, lodów śmietankowo-truskawkowych czy Skittles’ów.

Więc najpierw kilka słów o BONNE BELL:
Jest to firma produkująca kosmetyki w USA. Od niedawna zaś ich produkty dostępne są w polskich sklepach internetowych:
W Ameryce ich Lip Smackers’y są bardzo dobrze znane i masowo kupowane. Rzecz która mnie ZADZIWIŁA to RÓŻNORODNOŚĆ PRODUKTÓW, smaków jest tyle, że można się bardzo łatwo pogubić.

Pozwólcie, że teraz opowiem już konkretnie, o moich odczuciach w stosunku do otrzymanych produktów…
Przy pierwszym spotkaniu z przesyłką przez pierwsze pół godziny nie robiłam nic, tylko smakowałam każdy balsam po kolei, zaczynając od ulubionego i WYCZEKIWANEGO najbardziej, czyli czerwonego M&Ms’a. Zawsze byłam przyzwyczajona do smakowych pomadek np. z firmy Nivea , które pięknie pachniały, ale już nie smakowały tak dobrze jakby mogło się wydawać. Dlatego ucieszyłam się kiedy zlizując M&Ms’owy błyszczyk w sztyfcie poczułam smak tych czekoladowych cukierków! Te balsamy są słodkie i na pewno nie polecam ich dziewczynom o słabych nerwach ;) Tak, smak to największa zaleta tych produktów, ale zanim powiem coś więcej zaprezentuję Wam tych smakowitych przystojniaków:

Czekoladowy błyszczyk w sztyfcie Lip Smacker® M&M's® - czerwone cukierki M&M's® (cena: 9,99zł)

Błyszczyk do ust z formułą pielęgnacyjnego balsamu Lip LITES® Glossy Tint Strawberry Gelato - o smaku lodów truskawkowych (cena: 8,95zł)

Nawilżający balsam do ust Lip Smacker® Original Tropical Punch - tropikalny poncz (cena: 7,99zł)

Balsam do ust o smaku cukierków Lip Smacker® Tropical Skittles™ Mango Tangelo - cukierki Skittles™ z serii Tropical mango i tangelo (cena: 7,95zł)

Więc teraz kilka słów o tych produktach:

M&Ms’owy błyszczyk w sztyfcie jest bardzo BARDZO czekoladowy, w dodatku można wybrać sobie ulubiony kolor czekoladowego cukierka (czerwony, żółty, zielony lub niebieski).

Lip Lites Strawberry Gelato ma za to małe iskrzące drobinki, więc nie dość, że smakuje jak prawdziwe lody śmietankowo-truskawkowe to nadaje lekki połysk.

Lip Smacker Tropical Punch- moim zdaniem jest najbardziej nawilżający, do tego owocowo smakuje.

Lip Smacker Tropical Skittles- smakuje identycznie jak cukierki. Kiedyś miałam na ich punkcie obsesję, więc mam okazję sobie tamte czasy przypomnieć ;)

Producent obiecuje, że usta mają być dzięki balsamom dobrze nawilżone, chronione przed czynnikami zewnętrznymi, że mają świetny smak i zapach i w dodatku są w atrakcyjnej cenie.
Ja od siebie dodam, że nie są to ostatnie produkty z tej firmy, jakie umieszczę w swojej kosmetyczce, z resztą przeczytajcie same:

„Smackersy stały się kultowe. Kochają je młode gwiazdy Hollywood: Lily Allen uwielbia Smackersy o smaku waty cukrowej, Paula Abdul o smaku różowej lemoniady, a ulubione Smackersy Taylor Spreitler to waniliowe. Miley Cyrus wybiera zawsze Lip Smacker® mango, Keri Russell ma obsesję na punkcie Smackersów Dr. Pepper, Tori Spelling lubi Smackers® o smaku gumy balonowej, Kristen Bell i Tyra Banks truskawkowe, a Jessica Simpson zawsze ma ze sobą truskawkowo - bananowego Lip Smackersa.”
NA MNIE TO DZIAŁA ;)

Przesyłka zawierała również:

Różowy błyszczyk z aplikatorem Lip Smacker® Color Kiss Strawberry Kiss Liquid o smaku truskawkowym (cena:9,99zł)

Jest delikatny, nie ma drobinek, ale bardzo efektownie wygląda na ustach. Moja mama już mi go podprowadziła, bo jest mały, zgrabny i również fajnie pachnie i smakuje. Łatwo się go aplikuje, nawet bez lusterka, poza tym cena jest napraaaaawdę przystępna. :)
Zbliżając się powoli do końca, chcę Wam zaprezentować jeszcze cienie do powiek, które dostałam bonusem (?) ;)

Zestaw czterech cieni do powiek Eye Style™ Shadow Box Girlie Pinks - dziewczęcy róż (cena: 24,90zł)
Cienie są subtelnie iskrzące i całkiem wytrzymałe. Przy użyciu TYLKO tej paletki uzyskujemy dziewczęcy look. Ja jednak będę ich używać, jako dodatek w połączeniu z mocniejszymi cieniami, bo dla mnie efekt jest zbyt cukierkowy. Mimo wszystko zrobiłam dla Was makijaż i kto wie, może przypadnie Wam do gustu :))

Jedyny feler niewątpliwie zauważalny to cena. Myślę, że spokojnie mogłyby kosztować mniej. Jednak, jeśli jesteś nastolatką i chcesz zacząć się malować, to myślę, że zamiast czarnej kredki i granatowych cieni, lepiej zainwestować w coś subtelnego i dziewczęcego jak np.cienie z Bonne Bell.
Poza tym kosmetyki dostałam zapakowane w tą piękną różową kosmetyczkę. Już widzę, jak jadę z nią na jakiś kilkudniowy wypad. I’m in love……
Kosmetyki można zamówić na stronach: www.Butik.4Girls.pl ; www.LipSmacker.pl ; www.SMACKERS.pl


Jeżeli przebrnęłaś do tego momentu i czytasz to ostatnie już zdanie, to zapraszam do zostawienia komentarza np. o tym, co sądzisz o Smackersach :) Pozdrawiam, Ada

czwartek, 29 lipca 2010

hello!

Witajcie moje kochane widzki i czytelniczki drogie :)
JA wieeeeem, nie było mnie już długo tutaj i na yt, ale nagrałam dla Was 2czesciowy filmik o włosach i mam nadzieję, że się na nowo wkupiłam :P



Zapomniałam wspomnieć w filmie o takiej dosyć śmiesznej obserwacji dotyczącej kosmetyków typu radical lub odżywek z Ziajki... przyglądając się pułkom w sklepie, oczywiście najpierw dokładnie przejrzałam wszystkie kosmetyki do włosów które były mniej więcej na wysokości moich oczu... zgadnijcie gdzie był radical i ziaja.... na samym dole, w dodatku już nie na półce, a na podłodze. Aby dojrzeć co jest napisane na poszczególnej odżywce musiałam się nachylać, kucać i gimnastykować. Dlaczego dobre i tanie kosmetyki są tak traktowane? Dlaczego drogie i przepełnione silikonami dziadostwa są na wysokości oczu? Mówię Wam, Ziajkowe odżywki robią cuda! Włosy pierwszy raz w życiu nie są sztywne a fajnie nawilżone (mam witaminową i z pszenicy). Z tego co pamiętam odżywki np. Pantene nie działały na moich włosach w ogóle, albo działały przez trzy pierwsze razy a potem już zero rezultatów.
Co do masek hand made i tego jak dużo ich używam to zapomniałam wspomnieć, że taka kolej rzeczy będzie zachowana tylko przez jakiś czas, gdyż teraz jeszcze mam trochę dni wolnych i mogę sobie na takie luksusy pozwolić. Wiadomo, co za dużo to nie zdrowo- i ja się z tym liczę :P Aaaa poza tym dziś kupiłam sobie drożdże i zaraz lecę zrobić sobie z 2,5dag maseczkę, dodam jajko, piwo i olejek rycynowy i tradycyjnie na 1-2h :)) Obejrzę sobie w między czasie jakiś film... Wczoraj w nocy postanowiłam obejrzeć "Paranormal Activity" polecam, bo mimo iż jest to horror to keczup nie leje się strumieniami, a mooooożna się przestraszyć :)
Oglądałam ostatnio również "Przeczucie" z Sandrą Bullock i również uważam, że to świetny film. Bardzo lubię psychologiczne produkcje, bo mam potem o czym rozmyślać :)
Ok, to by było wszystko na ten moment. Następny post już wkrótce (postaram się, obiecuję) Buziaki

niedziela, 11 lipca 2010

Newsy Adrianny :)


Dziś garstka newsów związanych z YT i moim prywatnym życiem (chociaż nie mam pojęcia czy ta kwestia Was interesuje :P)
Co do moich włosów (nie wiem dlaczego zaczynam właśnie od nich) to ostatnio zrobiłam sobie półgodzinne spotkanie moich hairów z odżywką WAX (już drugi raz:)) i….. jestem zachwycona :) Moje „druciaki” po tej odżywko-masce są gładkie jak jedwab :) Poza tym zauważyłam, że na czubku mojej głowy pojawiło się duuużo 2-3cm włosków :) Więc Belissa, Radical, masaże i cały ten trud się opłaca :O Niesamowite :) Od kiedy żyje, nie pamiętam tak dobrej kondycji moich włosów Aaaaaaa! :) Wreszcie bez żadnych zahamowań mogę zacząć je zapuszczać ! :)

Poza tym teraz trzy słowa o rzęsach :) Zakochałam się w rzęsach „pociętych” czyli takich, które przykleja się tylko w zewnętrznym kąciku :) To super sposób na NATURALNE podkreślenie swoich własnych rzęs :)

Za to zupełnie NIE POLECAM rzęs z Top Choice, które kosztują poniżej 9zł. To są zazwyczaj te cienkie wyglądające na w miarę naturalne. Ostatnio ja weteranka sztucznych rzęs starałam się je przykleić i… po 1: miały ohydną białą taśmę, która po wyjęciu (bardzo delikatnym) z formy zupełnie straciła kształt.
Po 2: Nie chciały się przykleić, starałam się jak mogłam, różnymi metodami i sposobami….
Jest dla nich ewentualnie jeszcze jedna szansa czyli również je podzielę i będę przyklejać tylko w zewn. Części. Może mniejsza powierzchnia= mniej problemów ?? hmm

Poza tym jestem totalnie zakochana w kosmetykach, które ostatnio dostałam z PAESE. Po prostu szał ciał, po podkładzie mam buzię gładką i przyjemną jak pupcia niemowlęcia i zakrywa nawet częściowo moje piegi, które nie zawsze „ślicznie” wyglądają ;> 

Jutro jadę do Warszawy na ploty z koleżanką i do kina na „Zaćmienie” ;) Przeczytałam całą sagę, obejrzałam filmy i muszę przyznać (mimo opinii o sadze, że jest płytkim romansidłem kreowanym na horroropodobne coś), że mi to tam akurat bardzo odpowiada ;) Dobrze jest czasami przeczytać coś co nie wymaga ogromnego skupienia :) Osobiście czekam, aż zekranizują 4 część książki, bo chyba jest najfajniejsza (patrząc z perspektywy czasu). PODOBNO mają być dwie części i to moim zdaniem dobrze, bo gdyby była tylko jedna część to pominięto by zapewne wiele istotnych szczegółów ;] Ok. tyle o „dennym”- dla niektórych filmie:) dam znać jakie są moje odczucia po „Zaćmieniu” :P

Buziaki

niedziela, 4 lipca 2010

moje nowe inspirowane makijaże

Witajcie Słodziaki!
Dziś garść zdjęć moich inspirowanych makijaży, które miałam przyjemność zrobić dla Was w ostatnim czasie.
Także do rzeczy, zacznę oczywiście od zdjęć makijażu inspirowanego P!nk:




Teraz kilka fotek makijażu Aury Dione z teledysku " I will love You Monday"



i ostatnie zdjęcie z serii : żenujący żart :D

Buziaki

wtorek, 22 czerwca 2010

Moje włosy po kuracji

Hej! Właśnie wgrałam filmik z recenzją produktów RADICAL :) proszę:


tutaj dam Wam kilka zdjęć prezentujących moje włosy. Myślę, że zauważycie różnicę :)

      
Dla mnie rezultaty są gigantyczne, bo nigdy nie mogłam opanować wypadania włosów, a teraz to ograniczyłam. Normalnie kamień z serca :) Buziaki